piątek, 2 kwietnia 2010

Wielki Piątek

Wielki Piątek

Wielki Piątek poświęcony jest przeżyciom, związanym z męką i śmiercią Chrystusa. Podobnie jak w Srodę Popielcową katolików obowiązuje zachowywanie ścisłego postu. Przekazy ewangeliczne pieczołowicie opisują poszczególne etapy ofiary Syna Bożego.

Współczesne nabożeństwo Wielkiego Piątku sprawowane jest po południu - ustalenia wskazują bowiem, że Jezus umarł około godziny piętnastej naszego czasu. Tego dnia nie odprawia się mszy. Po podejściu do ołtarza kapłani w czerwonych szatach, przypominających o ofierze krwi, klękają lub padają na twarz i modlą się w milczeniu. Po chwili rozpoczyna się liturgia słowa. Na zakończenie odmawiana jest dawna, uroczysta modlitwa powszechna, obejmująca wszystkie stany Kościoła i cały świat.

Kolejną częścią wielkopiątkowego nabożeństwa jest adoracja krzyża. Do świątyni wnosi się przykryty tkaniną krzyż z wizerunkiem umęczonego Chrystusa. Przy wtórze antyfony, podkreślającej związek męki ze zbawieniem, kapłan odsłania najpierw wierzchołek, pózniej prawe ramię i ostatecznie cały krzyż. Księża, a następnie wszyscy wierni podchodzą do krzyża, aby przez przyklęknięcie i symboliczny pocałunek wyrazić osobiste przyjęcie odkupienia. Całości towarzyszy śpiew tradycyjnych pieśni. Po zakończeniu adoracji i obrzędach komunii Najświętszy Sakrament w procesji przenosi się do tzw. grobu. Zwyczaj budowania grobu wywodzi się z Jerozolimy, gdzie wierni gromadzili się w kolejnych miejscach, związanych z męką Chrystusa - aż po miejsce pośmiertnego spoczynku. Udokumentowane ślady istnienia tego obrzędu w Polsce pochodzą z XIII wieku; znany jest on również w Austrii i w Bawarii. Początkowo w grobie składano krzyż przykryty czerwonym ornatem; w latach pózniejszych umieszczano tam figurę Jezusa. Najistotniejsze jest wszakże wystawienie monstrancji z Hostią, okrytej białym, przezroczystym welonem. Przeniesienie Eucharystii przypomina zdjęcie z krzyża i pogrzeb Chrystusa. Ostatnia modlitwa przy grobie wskazuje jednak nadzieję.

To najsmutniejszy dzień w roku. Chrystus skonał po długich mękach i śmierć zatriumfowała. Smierć, czyli zło. Dzwony milczą. Nawet i one nie płoszą demonów. Znikąd ratunku. Nie ma gdzie się schronić. Człowiek zdany jest na pastwę szatana.

Tak przeżywano ten dzień jeszcze niedawno, stąd czarny kolor szat. Dziś akcentuje się przede wszystkim męczeńską śmierć Zbawiciela, stąd obecnie czerwony kolor szat liturgicznych.

Groby Chrystusa to prawdziwie polska tradycja. Czuwające przy nich "szyldwachy" nie zawsze były żołnierskie. Często wartę pełnili strażacy w Chełmach na tę okoliczność tak wypolerowanych, że lśniły jak lustro. Miejsce u grobu Pańskiego zajmowali też przedstawiciele cechów rzemieślniczych.

Na wsi Wielki Piątek był dniem bardziej przejmującym grozą i smutkiem niż w mieście. Chrystus opuścił swoje stworzenie, panoszyło się zło. Należało bardzo uważać, by niechcący nie wpuścić w obejście czarownicy. Taka ledwie spojrzawszy na dzieciaka, zaraz zadałaby chorobę. A nie daj Bóg, by weszła do chlewa! Wszystkie wieprzki padną... Ileż szkody może narobić taka baba! Gdyby nie zauważona przez gospodarzy, wśliznęła się do obory, przeciągnęła lejcami po grzbiecie krowy, to już po mleku, nie byłoby go przez cały rok. Oj, denerwowały się gospodynie w tym dniu. Tyle miały do zrobienia, a musiały zaprzątać sobie głowę babą przeklętą! A nie wpuścić nikogo - też zle. Wielu dziadów proszalnych snuło się tego dnia gościńcem i rozchodziło po opłotkach. Odmowę jałmużny uczciwemu człowiekowi w dzień Męki Pana traktowano jako ciężki grzech. Ale jak było poznać dobrego, takiego, co to pomodli się do Boga i Najświętszej Panienki w imieniu zapracowanej gospodyni z wdzięczności za kawałek chleba, jajko czy groszaka? Uczciwy mówił: Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus. To święte imię przechodziło tylko przez poczciwe usta.

Starsi nic nie jedli. Tylko dzieci dostawały po pajdzie chleba. Niektóre gospodynie już wcześniej (w Wielki Czwartek i Piątek nie wolno rozpalać ognia w piecu chlebowym) upiekły praczliczki z mąki i wody, potrawę w sam raz na wielki post. Równie postne były plaskury - cieniutkie placuszki na wodzie z szafranem. Plaskury przygotowywali tylko bogatsi, bo szafran był drogi, specjalnie na Wielki Piątek; wisiały w płóciennym worku w komorze od kilku dni. Gdyby w Wielki Piątek cokolwiek pieczono w piecu w którejkolwiek chacie, cala wieś skazana byłaby na głód z powodu suszy. Odwrócić tę klęskę mogło tylko moczenie w stawie dzieżki tej gospodyni, która złamała zakaz.