sobota, 27 marca 2010


Zanim przeminą dni Wielkiego Postu

W nieustannie zmieniającym się świecie podążającym za krzykliwymi sloganami, które od rana do wieczora docierają do nas szerokim strumieniem przez radio, telewizję, internet, powoli zaczynamy tracić poczucie sensu postu. Dotyczy to nie tylko tych, którzy dawno już przestali zaglądać do kościoła nawet od większego święta, ale również ludzi praktykujących. Po co właściwie Panu Bogu nasze deklaracje, że oto przez cały Wielki Post nie pójdę na tańce, a w piątki nie zjem schabowego? No i na zdrowy rozum wydaje się takie myślenie słuszne. Ale warto postawić pytanie, czy przypadkiem my nie potrzebujemy postu, i to nie tylko ze względów estetyczno-terapeutycznych, kiedy podwyższony cholesterol grozi nam zgubnymi skutkami, a lustro i ubrania stają się dla nas za wąskie...



Czy potrzebuję postu?

Myślę, że każdy z nas z osobna powinien zadać sobie pytanie: Czy potrzebuję postu, czy potrzebuję czasu, który pozwoli mi zatrzymać się, i przygotować do przeżywania największych i zarazem najgłębszych tajemnic naszej wiary - Męki, Śmierci i chwalebnego Zmartwychwstania Chrystusa Pana? Czy rozumiem ich głęboki sens, utrwalony w uświęconych tradycją zwyczajach?

Są w naszym życiu rzeczy do załatwienia dziś, do załatwienia w perspektywie tygodnia i są rzeczy ostateczne. Te ostatnie wbrew pozorom nie mogą czekać. Nie mogę odkładać w nieskończoność odpowiedzi na pytanie o moje przeznaczenie, o moją przyszłość, na którą otwiera mnie perspektywa zbawienia. Dlatego zanim przyjdzie nam na nowo uczestniczyć w zbawczych tajemnicach Męki, Śmierci i chwalebnego Zmartwychwstania Chrystusa Pana, Kościół proponuje nam czas postu - surowy, wyciszony, prawdziwy, rozpoczynający się popielcowym wezwaniem: "Nawróćcie się i wierzcie w Ewangelię".

Zrobić coś dla Chrystusa

Kard. Lustiger mówił przed laty do młodzieży w swoim posłaniu wielkopostnym: "Jeśli wezwanie do postu was przerasta, jeśli go nie rozumiecie, to spróbujcie po prostu zrobić coś dla Chrystusa, coś od siebie i naprawdę". To jest właśnie post. I to nasza droga na przygotowanie się do wielkich tajemnic Wielkiego Tygodnia i Wielkiej Niedzieli Zmartwychwstania Pańskiego. Zatem, póki jeszcze trwa Wielki Post - zróbmy coś od siebie dla Chrystusa. Proste wyrzeczenie, modlitwa i jałmużna, która nie polega na wypełnieniu niemal fiskalnego obowiązku przekazania jakiejś sumy dla ubogich, ale na życzliwym otwarciu swojego serca na tych, którzy nas potrzebują. Raoul Follereau mówił: Jeśli dajesz jałmużnę, to nie masz prawa obrażać człowieka ubogiego, rzucając mu zbędny grosz, ale musisz otworzyć się na niego. Bo dawać z miłością to coś zupełnie więcej niż przekazać pewną sumę na zbożny cel. To budować w sobie prawdziwe człowieczeństwo, to zapraszać do siebie samego Chrystusa w osobie człowieka biednego.